Problemem są służący każdej aktualnej władzy 

Robert Kościelny

Problemem są służący każdej aktualnej władzy

Niedawno pan Jan Hartman napisał na swym blogu tekst skandaliczny. Skandaliczny w takim sensie, w jakim skandalem jest załatwienie potrzeby fizjologicznej w miejscu publicznym. No, więc kiedy już filozof i etyk (albo odwrotnie) wysikał się w okolicach pomnika Mickiewicza na Starym Rynku, rozpoczęła się dyskusja czy uczynek ten godny jest akademika oraz specjalisty od dobrych obyczajów; póki co: w nauce. Pan może wszędzie…

W czasach Peerelu, na jednym z bankietów, kończących kolejny zjazd literatów polskich, radziecki nadzorca prawomyślności polskiej literatury, rugający wcześniej naszych pisarzy za różnego typu „odchylenia narodowe” (dziś powiedziałby taki nadzorca: „nacjonalistyczne”), zwrócił się do Antoniego Słonimskiego z dyskretnym pytaniem: Panie Antoni, gdzie tu można zrobić siusiu? To co odpowiedział Słonimski jest w śródtytule.

Czy pamiętacie Państwo Albina Siwaka i to co opowiadał w czasach „Solidarności” na temat tego wspaniałego ruchu społecznego? Jeżeli tak to chyba zgodzicie się, że głębia wypowiedzi na blogu omawianego pracownika nauki jest porównywalna do przemyśleń Siwaka. Albin Siwak za swoje refleksje doczekał się dość okrutnej – przyznajmy – riposty, w formie, niewyszukanego – znów uderzmy się, my ludzie „Solidarności” w piersi – żartu: jaki jest najlepszy środek antykoncepcyjny? Świadomość, że i ty możesz spłodzić/urodzić „Albina Siwaka” – brzmiała odpowiedź.

Był i drugi negatywny bohater tamtych czasów – Jerzy Urban. Na wygadywane przez niego obrzydliwości reakcja była jedna: „Gdyby Urban nosił turban nie byłoby świni tylko Chomeini”.

Była też pani Zofia Grzyb, dziś w jej roli świetnie się spisuje pani Magdalena Środa. Pani Grzyb nikt się specjalnie nie czepiał, bo jesteśmy narodem o szarmanckim stosunku do kobiet. I niech tak zostanie.

 Problemy

Dziś niestety nie ma społecznej riposty na chamstwo. Prosiaki stały się nie tylko ludźmi, ale też „ludźmi honoru”. I to jest pierwszy problem. Wyczyny Hartmana są dość typowe dla „elit”, które depczą Polskę od dziesięcioleci. I które mają ten przywilej, że mogą wszystko i wszędzie. Przez „wszystko” rozumiejąc – byle co. A przez „wszędzie” – środek salonu. I nikomu nic do tego.

I to jest problem drugi: jak w orwellowskiej powieści, są u nas równi i równiejsi. Jedni mogą się publicznie, hm… skichać i uznane to zostanie za łamiący kolejne tabu performance inni przeczytają dziecku bajkę na dobranoc o Murzynku Bambo i potraktowani zostaną jako siewcy rasizmu i mowy nienawiści.

I jest też problem trzeci, a wraz z nim kilka innych…
Gęgacze i cichacze

System III RP tak jak późny Peerel, ma swoich chłopców (oraz dziewczęta) do bicia. Ma swoje zderzaki – tytułowych gęgaczy. Mówią, bo chcą i mogą, to co myślą ludzie tworzący system, będący jego filarem.

Gęgacze prorokują jazgotem, ale tak naprawdę to cichacze zasmradzają atmosferę. Czyniąc ją nieznośną dla coraz większej ilości ludzi, szukających świeżego powietrza chociażby na zmywaku (sic!) w Anglii.

Cichacze kalkulują: w razie gdy odwróci się koniunktura, a oni ze swej strony bardzo się będą starać żeby jednak nie, to są przecież murzyńscy chłopcy pod ręką. A cichacze płynąć będą dalej – zawsze z siebie zadowoleni, zawsze rozsądni, zawsze na fali: tisze jediesz dalsze jediesz.

Młodzi i nie tylko młodzi ludzie uciekają z Polski nie z powodu Jana Hartmana czy pani Środy, tak jak nie uciekali niegdyś, bo w Biurze Politycznym był Albin Siwak czy pani Grzyb – ale przez cichaczy i przez ten system, w którym ręka (lewa) rękę (prawą) myje, a mimo to nadal są czarne ( z brudu) jak święta ziemia. Wprawdzie po prawej stronie sceny politycznej psioczy się na politykę transakcyjną, ale to oficjalnie, bo nieoficjalnie – bussines as usual.

Problemem są służący każdej aktualnej władzy, starzy faryzeusze, utytułowane (utytłane) wycieruchy, które mimo szkód jakie uczyniły polskiej nauce (innym sferom życia społecznego) w nagrodę pójdą, lub już są, na tzw. „zasłużoną emeryturę”. Ci, którzy po stanie wojennym decydowali kto może, a kto nie pracować na uczelni, którzy przenieśli służalcze postawy peerelowskie w czasy postpeerelu. Jeszcze większym problemem są pozostawione przez nich klony, o podobnej mentalności. I problemem są ci „antysystemowcy” , którzy w gruncie rzeczy uprawiają „realpolitykę”: my nie skrzywdzimy waszych wy nie krzywdźcie naszych.

W polskiej nauce problemem jest ten facet z CK (i jemu podobni), który z dezynwolturą mówi, że w podległej mu instytucji dochodzi do grubych przewał, skutkujących ludzką krzywdą, a jednocześnie nic z tym nie robi – co nie przeszkadza mu jednocześnie wypowiadać się świętoszkowato w czasopiśmie religijnym.

Problemem jest ten miglanc, który raz zwołuje konferencję naukową, później ją odwołuje, by następnie znów coś mówić o potrzebie dyskusji nad sprawami, którym konferencja miała być poświęcona. I zawsze może liczyć na zrozumienie dla swojego konformizmu.

 I problemem jest to, że niezależnie jaka władza tu przyjdzie, oni (i im podobni) nadal będą przy korycie – jako wzorce naukowo-etyczne. Nadal będą decydować, nadawać, odbierać, przyzwalać, nieprzyzwalać, przepuszczać, stopować, wynosić, poniżać, utrącać et caetera. A odpowiedzialność zawsze ponosić będą inni. A komu się niepodobna taka filozofia państwa i zarządzania nauką to niech sobie fronduje u bauera.

A zanim w Polsce zostaną już tylko sami decydenci, 460 posłów, 100 senatorów, prawnicy, komornicy, urzędnicy wyższego i średniego szczebla takich czy innych instytucji państwowych, i zanim się to wszystko w końcu zawali, zostanie jeszcze dużo czasu żeby dobrze popić i zakąsić. I co nieco zostawić dzieciom, na dobry początek na obczyźnie, żeby nie musiały zaczynać od magazynu w Manchesterze albo szklarni na Półwyspie Jutlandzkim.

A największy problem jest w tym, że w Polsce nie widać realnej siły, która mogłaby tę zarobaczoną szopę, jaką jest III RP zdemontować i na jej miejscu zbudować dom dla wszystkich Polaków. Dole Mater Polonia!

2013-10-29

List otwarty do Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego

List otwarty do

Pani Prof. dr hab. Leny Kolarskiej-Bobińskiej,

Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego

Szanowna Pani Minister,

W dyskusjach o potrzebie wzmocnienia badań naukowych w Polsce nie dostrzega się kluczowego faktu, że pracownicy naukowi uczelni wyższych od lat prowadzą swoje badania naukowe… praktycznie za darmo, gdyż pieniądze jakie Ministerstwo przeznacza dla uczelni publicznych (podstawowy składnik ich funduszu płac) nazywane są potocznie podstawową dotacją dydaktyczną (i dokładnie tak są interpretowane). Zatem badania naukowe prowadzone przez naukowców uniwersyteckich (w ramach działalności statutowej uczelni) w zasadzie nie mają źródła finansowania (drugim głównym składnikiem budżetu uczelni są bowiem dochody z płatnej dydaktyki). Granty są rozliczane odrębnie, stanowią zresztą niewielki składnik (kilka procent) budżetu przeciętnej uczelni.

Paradoksalnie, pracownicy naukowo-dydaktyczni rozliczani są przede wszystkim właśnie z działalności naukowej, zatem jest ona od nich wymuszana pod groźbą utraty pracy. W skali jednostkowej ten dysonans nie ma dużego znaczenia (pracownik otrzymuje wynagrodzenie za całokształt pracy i nie musi wnikać w źródło finansowania), ale bardzo negatywne skutki pojawiają się w skali uczelni czy wydziałów: jednostki o wysokim poziomie naukowym czy dydaktycznym są wyraźnie niedocenione. Główny płatnik, czyli Ministerstwo, zdecydowanie preferuje bowiem dużą liczbę studentów, kosztem jakości dydaktyki i badań naukowych. Uczelnie próbują amortyzować te negatywne tendencje, przesuwając część środków w kierunku „ubogich” wydziałów o profilu bardziej naukowym, ale wobec narastającego kryzysu demograficznego, wydziały „bogate” (czyli obfitujące w studentów) mogą być coraz mniej skłonne do dofinansowywania pracy naukowo-badawczej innych wydziałów. Zresztą to nie jest ich zadanie. Decyzja o tym, jaką część dotacji przeznaczyć na finansowanie misji naukowo-badawczej uczelni publicznych, należy do władz państwa: do Sejmu, rządu czy Ministerstwa. Niestety, na razie część dotacji dla uczelni publicznych przeznaczona na naukę jest bliska zeru, co stoi w sprzeczności z deklaracjami o kluczowej roli nauki dla rozwoju naszego kraju. Posiadanie wydziałów prowadzących działalność naukową na wysokim poziomie powinno się uczelniom opłacać. Obecnie często jest dla uczelni ciężarem.

Stan obecny można łatwo poprawić bez żadnych dodatkowych nakładów finansowych, przy okazji usuwając poważne wady tego stanu w zakresie prawa pracy. Wystarczy zmienić algorytm rozdziału dotacji dydaktycznej (Rozporządzenie Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego z dnia 20.02.2013, Dziennik Ustaw RP, poz. 273). Gdyby dotację tę uczynić (nawet bez zmiany jej wysokości) dotacją naukowo-dydaktyczną, to od razu otrzymujemy źródło zapłaty za pracę naukowo-badawczą w ramach badań statutowych. Aby składnik naukowo-badawczy tej dotacji spełniał motywującą i pro-jakościową rolę powinien być dzielony proporcjonalnie do efektów badań naukowych, czyli np. proporcjonalnie do przyznanych środków na badania statutowe (BST), bo właśnie one odzwierciedlają kategorię naukową i potencjał badawczy wydziałów czy uczelni. Wtedy strumień pieniędzy z Ministerstwa w znacznie większym stopniu popłynąłby w kierunku uczelni i wydziałów prowadzących działalność naukową na wysokim poziomie.

Obecny algorytm podziału dotacji dydaktycznej ma też wiele innych wad, sprawiających, że jest on anty-jakościowy i anty-rozwojowy (wbrew deklarowanym intencjom). Na przykład:

  1. Składnik dostępności kadry. Wprowadzony w roku 2013 składnik jest, wbrew pozorom, wyjątkowo anty-jakościowy. Skomplikowana, hermetyczna postać ukrywa zaskakującą treść: uczelnie, w których na jednego pracownika przypada więcej studentów otrzymają z tytułu tego składnika… większą dotację. Aby to zilustrować, rozważmy dwie uczelnie mające po 1000 nauczycieli akademickich, przy czym pierwsza ma 13 000 studentów, a druga 48 000 studentów. Logika i zdrowy rozsądek sugerowałyby, że uczelnia pierwsza ma bardziej dostępną kadrę i powinna dostać jakąś premię z tego tytułu. Inną logiką kierowali się autorzy algorytmu. Bardziej „dostępną” kadrę ma ich zdaniem ta druga uczelnia i to ona dostanie aż 3 razy więcej środków w ramach tego składnika. W praktyce jest to więc dodatkowy składnik studencki. Co więcej, wlicza się tu także studentów zaocznych (w składniku studenckim ich nie ma). Zatem obecna forma składnika dostępności kadry preferuje (wbrew jego nazwie) uczelnie o dużej liczbie studentów, zwłaszcza zaocznych. Nie uwzględnia się też oczywistego faktu, iż osoby pracujące na wielu etatach, czy osoby dojeżdżające z innych ośrodków, są o wiele mniej dostępne studentom.
  2. W składniku kadrowym liczy się teraz jakąkolwiek kadrę nauczycielską (od magistra, poprzez wieloetatowców, po osoby w wieku emerytalnym). Ale nie znaczy to, że finansowane są wszystkie etaty. Wręcz przeciwnie, z danych mojej uczelni wynika, że profesor nie generuje w tym algorytmie nawet połowy swojego wynagrodzenia brutto. To samo dotyczy innych etatów. Niestety algorytm faworyzuje osoby mające dwa lub więcej etatów: do każdego z ich etatów na uczelni publicznej dopłaci podatnik. Zatem w sumie budżet państwa (wbrew deklaracjom) łoży znacznie więcej na takiego wieloetatowca, niż na pracownika zaangażowanego w pracę naukową i dydaktyczną w swym jedynym miejscu pracy. Może warto byłoby, aby algorytm finansował w pełni przynajmniej niektóre etaty (na przykład etaty profesorów poświęcających cały swój czas pracy na jednej uczelni)?
  3. Duża stała przeniesienia C=0.65 jest bardzo anty-rozwojowa. Nie opłaca się zatrudniać nowych pracowników (państwo nigdy w pełni nie zrekompensuje inwestycji w nowy etat), natomiast opłaca się zwalniać kadrę. Nie dość, że uczelnia oszczędza na każdym zwolnionym etacie, to jeszcze budżet jej dopłaca w latach kolejnych. Wydaje mi się, że stała przeniesienia powinna być równa C=0 dla składnika kadrowego. Umożliwi to płynniejszą wymianę kadry między uczelniami, da impuls pro-rozwojowy dobrym uczelniom, chcącym się rozwijać.

Algorytm powinien promować działania władz uczelni korzystne dla rozwoju nauki i edukacji. Obecnie jest wręcz przeciwnie. Algorytm premiuje przede wszystkim jeden kierunek działania: obniżkę kosztów kształcenia studentów, zwalnianie kadry naukowej i dydaktycznej, wzrost pensum i nisko opłacanych godzin nadliczbowych, czy wręcz „umowy śmieciowe”.

Zmiany są pilne i konieczne, tym bardziej, że formalny brak finansowania czasu pracy poświęconego na badania naukowe wydaje się być sprzeczny z Ustawą Prawo o Szkolnictwie Wyższym (badawcza rola uczelni), Kodeksem Pracy (za wykonaną pracę należy się zapłata), Konstytucją czy prawami człowieka (wymuszanie darmowej pracy). Niezależnie od zmiany strategicznej, jaką jest docenienie roli pracy naukowo-badawczej, warto niezwłocznie zmienić ewidentną pomyłkę, jakim jest opisany wyżej składnik „dostępności kadry” (choć ponoć nie jest to błąd, tylko czyjeś świadome działanie).

Co więcej, algorytm zmodyfikowany w zarysowany wyżej sposób pozwoli na odpowiednie (proporcjonalne do potencjału naukowego i osiągnięć) finansowanie działalności naukowej poszczególnych uczelni, bez potrzeby arbitralnego dzielenia ich na zawodowe, badawcze czy ośrodki wiodące.

Białystok, 15 stycznia 2014 roku Z wyrazami szacunku

Jan Cieśliński

profesor na Wydziale Fizyki,

senator Uniwersytetu w Białymstoku

O programie PiS dotyczącym systemu nauki …

Mamy niby wolną Polskę, cel pokoleń wielu,

Ale rzygać chce się, rzygać chce się, tak jak w Peerelu.

Jan Pietrzak

O programie PiS dotyczącym systemu nauki …

Robert Koscielny

Program PiS w części dotyczącej szkolnictwa wyższego rozczarowuje. Sprawia wrażenie, jakby pisany był z myślą, nie o naprawie systemu, nie mówiąc już o jego wymianie, a gorliwym zapewnieniu rozpanoszonych i wysysających potencjał intelektualny świętych krów z gomułkowsko-gierkowskiego jeszcze nadania, że wszystko będzie po staremu. Może gdzieś tam, to i owo się zmieni, ale tu na pewno nic. Możecie przeżuwać, trawić i wydalać spokojnie. Wasi mianowańcy – święte ciołki – również.

Omawiany program wychodzi od krytyki „systemu Tuska”, którego przedstawiciele w nauce uznali, że „wprowadzając model amerykański wychowamy w niedługim czasie odpowiednią liczbę noblistów”, czytamy w tekście.

Każdy, kto choć trochę zna polskie realia, w jakich funkcjonuje szkolnictwo wyższe (a redaktorzy analizowanego tekstu znają go bardzo dobrze), wie iż nie system amerykański niszczy polską naukę, bo nie ma go u nas ani śladu (skąd ten pomysł, Szanowni Autorzy!), ale system radziecki. Panoszący się bez przeszkód od 1951 r. (żyją jeszcze ci, którzy go wprowadzali). I mechanizmy awansu, mimo pozornych, potiomkinowskich, zmian cały czas te same – pracowitość i zdolności nie zaszkodzą, ale tylko wówczas jeśli nie wierzgasz przeciw ościeniowi, czyli bizantyjsko-feudalnym zależnościom. W innym wypadku, niczym na sądzie ostatecznym nad grzesznikiem – nawet dobre uczynki będą przemawiać przeciwko tobie.

Sitwy ukorzenione jeszcze w Peerelu, przewały naukowe, promowanie na peerelowskiej zasadzie BMW. Zastępowanie na decydenckich stołkach jednej miernoty, pokornej wobec silnych, a butnej względem słabych, przez drugą. I ten poziom kultury osobistej i poczucia smaku, który pozwalał niejednemu z akademików reagować rechotem z wiców Palikota, na temat…, każdy wie, jaki. To nie pozwala polskiej nauce zaczerpnąć głębszego oddechu, a młodych ludzi wygania za granicę. I dobrze o tym wiecie. A skoro tak, to dlaczego piszecie byleco?

Damy więcej pieniędzy na naukę. Drugi kierunek studiów będzie bezpłatny (rozumiem, że pracujący na nim wykładowcy nie będą pobierać za to pensji), zlikwidujemy Krajowe Ramy Kwalifikacyjne oraz system boloński. No cóż rewolucji to to nie zapowiada. Ot, próba łatania, tu i ówdzie, rozsypującej się łajby.

I właściwie można by na tym skończyć omawianie programu PiS, dotyczącego nauki, dorzucając co najwyżej uwagę, że jak na owoc wysiłku intelektualnego partii antysystemowej nie wygląda to przesadnie antysystemowo, gdyby nie artykuł jaki ukazał się niedawno w niezależna pl., pióra prof. Andrzeja Waśko, jednego z ekspertów PiS. W tekście pt. Wymiana elit, Autor pisze: „W III RP panował negatywny mechanizm awansu na stanowiska w nauce i administracji. Warunkiem było uczestnictwo w stadnym myśleniu. Tak zdobyte tytuły i stanowiska zaślepiały, a upojeni nimi ludzie w ogóle nie brali pod uwagę, że w jakichkolwiek sprawach mogą się mylić”.

Zastanawiam się i nijak nie mogę zrozumieć, jak te, trafiające w sedno, słowa mają się do programu, który nawet o jotę nie zmieni systemu awansu, który nadal jest negatywny. I negatywny będzie. Zresztą nawet gdyby ktoś chciał narazić się kolektywowi [wiem, wiem że to naiwne, ale cóż: pomarzyć można] i pro publico bono, swoich pożytków zapomniawszy, wprowadzał zdrowe zasady, to i tak nic by to nie dało. Bo prolegomeną do wszelkich przyszłych emendacji winno być oczyszczenie systemu z decydentów winnych zapaści polskiego systemu akademickiego. I pociągnięcie ich do odpowiedzialności. Należy pozbyć się ze środowiska łobuzów – od autorów śmieciowych recenzji, utrącających aspiracje podpadniętych oraz członków komisji weryfikacyjnych w stanie wojennym, poczynając – a na ich jazgot, że faszyzm u bram, można wysłać do kolegów-akademików z Zachodu tłumaczenia recenzji, oraz wyroków na niepokornych w stanie wojennym, aby pokazać jak ci, wobec Niemców, Anglików, Włochów, Amerykanów uśmiechnięci i ugrzecznieni panowie, dbają u siebie o standardy europejskie, którymi tak chętnie epatują tubylców w kraju.

I na tym rola państwa winna się skończyć. Winnych grubych przewał ukarać, krzywdy naprawić. Później do głosu musi dojść społeczność akademicka oczyszczona z pasożytów, którzy za pieniądze zabrane ludziom z podatków, urządzili sobie z uniwersytetów wygodne tereny łowne i lęgowe do końca życia. Inaczej się nie da bo „Jeśli pozwolisz, by robactwo się rozmnożyło, rodzą się prawa robactwa”, jak pisał Antoine de Saint-Exupéry. A te z kolei zdominują każdy, nawet najlepiej pomyślany, system.

Są racjonalne podstawy do tego, by decydentom, którzy łamali ludziom kariery z przyczyn politycznych czy też osobistych fobii, tytuły skasować, a oni sami niech szukają roboty. Tylko smród by po nich pozostał. I dopiero wtedy, należałoby wietrzyć elity. O czym też wspomniał prof. Waśko w swym artykule Wymiana elit.

2014-02-28

NFA w opiniach 

NFA w opiniach ··· 
To: „J.Wieczorek” <jozef.wieczorek@interia.pl>Sent: Tuesday, April 24, 2007 6:23 PMSubject: Re: Polski inteligent w niewoli stada Szanowny Panie,
 Bardzo dziekuje za list. Ciesze sie, ze moje poglady zasluguja na Panska 
uwage. Zapoznalem sie wlasnie na internecie z dzialalnoscia Niezaleznego 
Forum Akademickiego. Jestem pod wrazeniem zasiegu, skali i znaczenia tego, 
co Panstwo robia. Szczerze gratuluje. … Serdecznie pozdrawiam i lacze wyrazy uznania,
 Dariusz Tolczyk
———————-NFA jako wspaniala inicjatywa obywatelska jest niszczona (podobnie jak wiele chlubnych inicjatyw w tym kraju) przez oszolomow ktorych jedyna sila napedowa jest sianie zametu. autor: ~Jaroslaw Barski,2.07.2008
————-
„Oczywiście działalność NFA jest absolutnie konieczna . Jako człowiek, który doświadczył patologi polskiej edukacji uważam portal za jedyną, oazę racjonalnego myślenia na temat edukacji wyższej. Z niecierpliwością czekam na każdy artykuł, który uświadamia moją osobę, że nie tylko ja pragnę zmian w szkolnictwie wyższym” Tulicki Jarosław ——————http://bognajanke.salon24.pl/9823,index.html Tylko na NFA można poznać całą prawdę, jak to bywało i bywa we wspomnianym środowisku. Tak, NFA można przyrównać do działalności NGP. Pozdrawiam 2007-03-29 17:56Venissa11589 ———————————–http://bognajanke.salon24.pl/9823,index.html Zawsze uważałem zresztą, że NFA jest dla polskiej nauki tym, czym Niezależna Gazeta Polska dla polskiego dziennikarstwa: perłą najwyższych standardów. 2007-03-29 17:50Janusz Marek023 ————Dzień dobry! Bardzo się cieszę z istnienia NFA, ponieważ podzielam (w wielu kwestiach) punkt widzenia organizacji. Jednak trudno nie odnieść wrażenia, że większość dyskusji jest prowadzona w internecie tylko. W związku z tym mam takie pytanie/sugestie: dlaczego nie zorganizować debaty/otwartej dyskusji w Warszawie na temat stanu wyższego szkolnictwa w Polsce z udziałem osób chroniących obecne ustawodawstwo i tych, którzy chcą coś zmienić. Jestem pewien, ze jeśli wydarzenie zostanie odpowiednio rozreklamowane na uczelniach (e-maile do studentów, plakaty na wydziałach itp) wzbudzi to większe zainteresowanie i faktycznie może (jeśli debaty na żywo będą kontynuowane) wywołać dyskusje w kraju z udziałem nie tylko profesury, ale i studentów i doktorantów, którzy do tej pory chowali głowę w piasek. Pozdrowienia! Andrzej Nowojewski, Oxford November 02, 2006 1:36 AM ————————–Fajna strona, potrzebna i zauważajaca patologie. Wiele z opisywanych patologii odczułem na własnej skórze a do pracy wchodzę bocznym wejsciem. Pozdrawiam Wojtek Stypendysta FNP Stypendysta Polityki 5.05.2006 ========================Gratulacje: NFA – instytutem Misesa w edukacji i nauce Mon, 19 Jun 2006 18:48:30 karol ‚Z tych dwóch wymagań zdolności intelektualnych i charakteru drugie jest o wiele ważniejsze, szczególnie w naszych czasach. Z czysto intelektualnego punktu widzenia, sprawa jest stosunkowo prosta. Większość argumentów etatystów, które codziennie słyszymy, łatwo obalić jako moralne i ekonomiczne absurdy. Nie jest wszak rzadkością spotkanie intelektualisty, który prywatnie nie wierzy w to, co z wielką pompą głosi publicznie. Nie jest po prostu tak, że wszyscy oni się mylą, lecz raczej z rozmysłem mówią i publikują rzeczy, o których wiedzą, że są fałszywe. Nie brak im intelektu, brak im kręgosłupa. To z kolei powoduje, że należy się przygotować nie tylko na walkę z fałszem, ale i ze złem a jest to zadanie o wiele trudniejsze i bardziej niebezpieczne. Oprócz szerszej wiedzy, wymaga również odwagi. Antyintelektualny intelektualista może oczekiwać prób przekupstwa zadziwiające, jak łatwo niektórych skorumpować: kilkaset dolarów, atrakcyjna wycieczka, zdjęcie z kimś możnym i wpływowym aż nazbyt często wystarczą, by człowiek się sprzedał. Takie pokusy trzeba odrzucać jako godne wzgardy. Co więcej, walcząc ze złem, trzeba się pogodzić z faktem, że nigdy nie osiągnie się sukcesu. Nie można oczekiwać majątku, wspaniałych posad, czy zawodowego prestiżu. Tak naprawdę, intelektualna sława powinna być powodem jak najwyższej podejrzliwości. W rzeczy samej, antyintelektualny intelektualista nie tylko musi się pogodzić z odepchnięciem go przez akademicki establishment, ale wręcz spodziewać się, że jego koledzy uczynią wszystko, aby go zrujnować. Wystarczy spojrzeć na Ludwiga von Misesa i Murraya N. Rothbarda. Ci dwaj najwięksi ekonomiści i filozofowie społeczni XX wieku w gruncie rzeczy byli daleko poza akceptowanym kręgiem i nie mogli liczyć na zatrudnienie przez akademicki establishment. Mimo to, przez całe życie nigdy się nie poddali, nie cofając się nawet o milimetr. Nigdy nie utracili swojej godności ani nie ulegli pesymizmowi. Przeciwnie, cały czas stawiając czoło przeciwnościom, pozostali niezrażeni i wręcz radośni, pracując z niewiarygodną wydajnością. Satysfakcjonowało ich samo poświęcenie się prawdzie i tylko prawdzie. (…) Dawno, dawno temu, zanim nastały czasy demokracji, gdy duch egalitaryzmu nie zniszczył jeszcze ludzi posiadających niezależne fortuny oraz niezależne umysły i sądy, zadanie wspierania niepopularnych intelektualistów podejmowały jednostki. Lecz któż dziś może sobie pozwolić na to, aby na własną rękę, prywatnie, zatrudnić intelektualistę jako osobistego sekretarza, doradcę czy nauczyciela dla swoich dzieci? Ci, którzy nadal mogliby sobie na to pozwolić, często sami są głęboko zaplątani w korupcyjne alianse pomiędzy wielkim rządem a wielkim biznesem, i woleliby raczej promować tych samych intelektualnych głuptaków, którzy dominują na etatystycznych akademiach. Wystarczy wspomnieć casus Rockefellera i Kissingera. Stąd zadanie wspierania i utrzymywania przy życiu prawd prywatnej własności, wolności umów, zakładania i rozwiązywania stowarzyszeń, odpowiedzialności osobistej, walki z fałszem, kłamstwami i złem etatyzmu, relatywizmem, zepsuciem moralnym i brakiem odpowiedzialności może być dzisiaj podjęte jedynie zbiorowo, przez łączenie zasobów i wspieranie organizacji takich, jak Instytut Misesa, niezależnej organizacji, stworzonej, by chronić wartości leżące u podstaw cywilizacji Zachodniej, bezkompromisowej i odsuniętej nawet fizycznie od krętych ścieżek władzy. Jej program badawczy, edukacyjny, jej publikacje i konferencje, to nic innego, jak wyspa moralnej i intelektualnej uczciwości w morzu zepsucia. http://mises.pl/site/subpage.php?id=66&content_id=94&view=full=================Bardzo podoba mi się ta strona. Ciekawe archiwum. A cytat z „Szachinszacha” jakże aktualny.agul

NFA w mediach 2005-2008

2008

Rzeczpospolita, 8-04-2008
Józef Wieczorek -Czas skończyć z celebrą akademickich dworów

WIADOMOŚCI KSN – Rocznik 2008 Biuletyn nr 1-2 (142-143)

Petycja do Sejmu i Rządu RP – J. Wieczorek

http://www.solidarnosc.org.pl/ksn/

Sprawy nauki, miesiecznik publicystyczno-informacyjny.Wydanie: 2008 /3
Darmowy program antyplagiatowy (czyli karanie plagiatofilii i nagradzanie plagiatofobii)
http://www.sprawynauki.edu.pl/?section=article&art_id=2726

Rzeczpospolita, 18.02.2008
Naukowcy zaczną wracać, gdy zmieni się prawo
http://www.rp.pl/artykul/92989.html

Rzeczpospolita, 23.01.2008
Pozwólcie wracać polskim naukowcom (tylko na papierze)

Opcja na Prawo, luty 2008 r
Petycja Niezależnego Forum Akademickiego do Sejmu i Rządu RP w sprawie dyskryminacji obywateli polskich przy rekrutacji pracowników naukowych
http://www.opcja.pop.pl/


wiadomosci.ngo.pl
 2008-02-21
Petycja w sprawie dyskryminacji obywateli polskich
http://wiadomosci.ngo.pl/wiadomosci/333413.html

Gazeta Wyborcza

Cezary Wójcik Młodzi naukowcy z Polski  nie dostaną pieniędzy z UE

2007

Głos, 2007 List otwarty do wicepremiera Ludwika Dorna

Nasza Polska 17.04.2007Artur Śliwiński WYSZŁO SZYDŁO Z WORKA

Rzeczpospolita 24.04.2007 Józef Wieczorek Profesor z „automatu”

Rzeczpospolita 22.05.2007 W obronie autonomii nauki Józef Wieczorek, Cezary Wójcik

Sprawy nauki Nr 2 (123) Luty 2007 Postulaty zmian w systemie nauki w Polsce

Nasza Polska 29.05.2007

Portal www.kariera.com.pl 2007-08-16 Kariera naukowca

Józef Wieczorek – Profesja naukowca w Europejskiej Karcie Naukowca i w polskiej praktyce http://kariera.com.pl/index.php?gm=1&wi=1292&st=1

Radio Bis 5.11.2007  – Udzial  w dyskusji na temat platnych studiow ( Jozef Wieczorek)

Glos 2007

Bunt Niezależnego Forum Akademickiego. W obronie autonomii nauki Józef Wieczorek, Cezary Wójcik 

Józef Wieczorek – Opinie: „Naukowcy nie wrócą” -Rzeczpospolita, 23.11. 2007

NATURE|Vol 440|20 April 2006 Witold Palosz – Eastern European science needs sweeping changes

 http://www.nature.com/nature/journal/v440/n7087/full/440992c.html http://www.nature.com/nature/journal/v440/n7087/pdf/440992c.pdf

TYGODNIK POWSZECHNY Listy. Nauka i pieniądze List Józefa Wieczorka 2006-07-04 http://tygodnik.onet.pl/1580,1345266,dzial.htm

Rzeczpospolita 25.08.2006 Józef Wieczorek – List „Rzecznik odchodzi z fundacji”

Rzeczpospolita 29.11.2006 http://www.rzeczpospolita.pl/dodatki/opinie_061129/opinie_a_3.html OPINIE.LISTY DO REDAKCJI ODPOWIEDZI I POLEMIKI Józef Wieczorek – „Premier z naukowcami”

Zeszyty Karmelitańskie. Nr 4 (37/2006) październik-grudzień

Nauka w Polsce 9.03.2005 Niezależne Forum Akademickie krytycznie wobec Prawa o szkolnictwie wyższym

KONTRATEKSTY – niezależny magazyn publicystów, 9 marca 2005
Józef Wieczorek -Jawna niejawność dorobku naukowego ludzi nauki

Wiadomości KSN – Biuletyn Informacyjny Krajowej Sekcji Nauki NSZZ ‚ Solidarność’ nr. 3-4.2005 Stanowisko Niezależnego Forum Akademickiego w sprawie lustracji środowiska akadmeickiego

Pryzmat 189, kwiecień 2005 Portal Niezależne Forum Akademickie http://pryzmat.pwr.wroc.pl/Pryzmat_189/189portal.html

Wiadomości KSN – Biuletyn Informacyjny Krajowej Sekcji Nauki NSZZ ‚ Solidarność’ nr. 5-6.2005 Ponowne wystąpienie w sprawie osiągnięć KRASP na polu zwalczania niewłaściwych zachowań w środowisku akademickim

Wiadomości KSN – Biuletyn Informacyjny Krajowej Sekcji Nauki NSZZ ‚ Solidarność’ nr. 11-12.2005 NIEZALEŻNE FORUM AKADEMICKIE – Nowa fundacja działająca na rzecz nauki i edukacji s.11-12

The Warsaw Voice 30.11.2005

http://www.warsawvoice.pl/view/10019

A PASSING GRADE The “Great” Reformation By Marcin Mierzejewski


NNE Radio Kraków 5.12.2005 Udział w dyskusji na temat oceniania wykładowców przez studentów ( Józef Wieczorek)

TV 4 02.03. 2005 Udział w programie o mobbingu (Józef Wieczorek)

Józef Wieczorek Czy można się uchronić przed mobbingiem w pracy?

Wiadomości KSN – Biuletyn Informacyjny Krajowej Sekcji Nauki NSZZ ‚ Solidarność’ nr. 3-4.2006 List NFA w sprawie lustracji środowiska akademickiego

Wiadomości KSN – Biuletyn Informacyjny Krajowej Sekcji Nauki NSZZ ‚ Solidarność’ nr. 3-4.2006 Pismo Fundacji NFA do Premiera Kazimierza MARCINKIEWICZA w sprawie radykalnych zmian w szkolnictwie wyższym

KONTRATEKSTY – niezależny magazyn publicystów, nr: 66, 10 listopada 2006 Postulaty zmian w systemie nauki w Polsce

 http://www.kontrateksty.pl/index.php?action=show&type=news&newsgroup=3&pf=1&id=1960

PAP – Nauka w Polsce, 13.11.2006 Głosy przeciwko habilitacji

cały tekst Wiadomości NGO http://wiadomosci.ngo.pl/wiadomosci/241121.html 

Postulaty zmian w systemie nauki autor(ka): Józef Wieczorek 2006-11-15

Dziennik Polski Listy i polemiki 20-11-2006 Postulaty zmian w systemie nauki w Polsce

http://dzis.dziennik.krakow.pl/public/?var/listy.html 

 Gazeta Wyborcza 2007-11-27


Rzeczpospolita 12.03.05 Nr 60 (PRAWO CO DNIA) Józef Wieczorek & Joanna Szpiega – Mediator akademicki pilnie potrzebny

Rzeczpospolita 7.04.2005 Józef Wieczorek – Karta nie dla polskich naukowców

Wiadomości KSN – Biuletyn Informacyjny Krajowej Sekcji Nauki NSZZ ‚ Solidarność’ nr. 7-8.2005 Józef Wieczorek – Mobbing w środowisku akademickim

Najwyższy Czas nr. 29-30, 16-23 lipca 2005 r. Józef Wieczorek-System Trojana, czyli druga strona nauki polskiej

KONTRATEKSTY – niezależny magazyn publicystów 2005.11 Józef Wieczorek- Powracająca fala zakłamywania historii

KONTRATEKSTY – niezależny magazyn publicystów 2005.12 Józef Wieczorek- Mobbing internetowy

KONTRATEKSTY – niezależny magazyn publicystów Wydanie nr: 43, 23 grudnia Józef Wieczorek- Agenci na UJ , czyli dramat mediów i autorytetów

NAUKA 4/2005 Cezary Wójcik & Józef Wieczorek -Jakie uniwersytety? – polemika